Po dłuższej przerwie spowodowanej wakacyjnym wypoczynkiem bardzo serdecznie witam z powrotem w "Chatce nad stawem". Sądzę, że najwyższa pora zabrać się do opisania swoich przeżyć w tym roku związanych z krajem słynącym z wina i serów. Do Francji zawitałem trzeci raz i zawsze ona nieodmiennie mnie zaskakuje. Ciekawa historia, specyficzna mentalność mieszkańców, kuchnia, charakterystyczne miejsca - wszystko tworzy dość ciekawą mieszankę. Nie będę może przepisywał tutaj Wikipedii ani przewodników, bo nie o powielanie treści tu chodzi, ale postaram się w słowach i zdjęciach oddać atmosferę czasu spędzonego w ojczyźnie Napoleona. Relację tradycyjnie podzielę na cykliczne odcinki. Jeżeli komuś nie chce się czekać na teksty, a chce zobaczyć wszystkie zdjęcia od razu, zapraszam do galerii TUTAJ
Pierwszym przystankiem na trasie stał się Orlean, miasto w którym w zasadzie wszystko "kręci się" wokół jednej postaci - Joanny d'Arc, świętej i legendarnej bohaterki narodowej. Jak widać nawet oficjalnie laicka Francja sporo czerpie z chrześcijańskiego dziedzictwa, być może już tylko w warstwie sentymentalnej - ale w końcu jest ono faktem historycznym. Dziewica w lśniącej zbroi stoi zatem na rynku, znajduje się w katedrze, w muzeum, a co roku Orlean przeżywa jej święto. To tutaj 17 - letnia Joanna przybyła w 1428 roku, by pospieszyć na odsiecz mieszkańcom obleganym przez Anglików. Co ciekawe, według słów przewodnika, sama niewiele walczyła z bronią w ręku, była bardziej wizjonerką/symbolem/inspiracją do zbrojnego zrywu, jednakże sprawiła, że Francuzi zaczęli po raz pierwszy myśleć o sobie jako narodzie - tworzyć świadomość własnej jedności.
Co można zobaczyć w Orleanie? Zaskakuje przede wszystkim katedra, bliźniaczo podobna do najsłynniejszej, paryskiej Notre - Dame. Była wielokrotnie przebudowywana, jednak fasada i wnętrze prezentują się okazale. W środku widzieliśmy zawieszone herby miejscowej szlachty i duchowieństwa, miniaturowy model świątyni i liczne nawiązania do historii Joanny. Poza katedrą miasto słynie z uniwersytetu, podobno stojącego na wysokim poziomie i przyciągającego studentów z całego kraju. Budynek uczelni znajduje się nieopodal centrum podobnie jak renesansowy Hotel Groslot, budynek związany z postaciami francuskich władców, także z dobrze znanej u nas dynastii Walezjuszy. Silne tradycje posiadali tu również innowiercy - tego wyrazem jest pomnik reformatora religijnego Jana Kalwina oraz kościół ewangelicki.
Tutaj, stojąc na słynnym Moście Królewskim po raz pierwszy zobaczyłem Loarę. Jest to rzeka w dalszym ciągu nieokiełznana, sprawiająca do tej pory spore kłopoty swoimi kaprysami. Kiedy wylewa, potrafi być groźna, ale też właśnie nad nią usytuowano zamki, o których napiszę w kolejnych notkach - Chambord, Chenonceau, Amboise i inne znakomite rezydencje.
Most królewski i Loara
Pomnik Jana Kalwina
Miejskie tramwaje
Jeden z mieszkańców ;)
Oglądałem twoje zdjęcia Sławku i zastanawiam się, co to za przystojniaka wziąłeś ze sobą, na romantyczną wycieczkę do Paryża?
OdpowiedzUsuńDobrze, że wiem kto pisze :D A wziąłem ze sobą wiernego druha z Kaniowa z którym na niejednej wyprawie się bywało i z niejednego pieca chleb jadło.
OdpowiedzUsuń