Niniejszy blog w żaden sposób nie wyraża stanowiska jakiejkolwiek instytucji, partii, organizacji, a jedynie osobiste przemyślenia i poglądy autora. Nie jest też żadnym "oficjalnym blogiem", zrobiłem go po to by się dzielić z Wami wszystkim, co mnie interesuje. Życzę wszystkim miłego czytania!

piątek, 29 października 2010

A oni trwają w pokoju...

Coraz krótsze są mijające dni. Nad polami i lasami zalega jesienna mgła, a zimny wiatr zwiastuje przejście przyrody w stan odpoczynku po okresie owocowania. Opatuleni w płaszcze i szale szybko przemykamy ulicami w poszukiwaniu ciepłego schronienia przed nieprzyjazną aurą. Zapełniają się za to cmentarze. Tylko one w ten smutny i nieciekawy czas świecą blaskiem świeczek i zniczy, mienią się barwami świeżych kwiatów.
Przed uroczystością Wszystkich Świętych i Dniem Zadusznym kieruję swoje myśli w stronę tych, którzy odeszli, a byli mi bliscy. O kruchości ziemskiego życia mówią nam właśnie cmentarze, one są swoistymi pomnikami pamięci. Ktoś napisał kiedyś, że troska o zmarłych jest kryterium kultury ludzkiej i to prawda, na całym świecie ich wygląd może powiedzieć bardzo wiele. W tym wpisie zamieszczam zdjęcia cmentarzy z moich okolic, oraz innych (niekoniecznie cmentarzy w klasycznym tego słowa znaczeniu), które dane mi było odwiedzić.


Bestwina - cmentarz dolny


Cmentarz górny - krzyż


Bestwinka


Bestwinka - nowy pomnik na cmentarzu


Kaniów - widok na nową kaplicę cmentarną


Kaniów - "ofiarom wojen i nienawiści"


Warszawa - mogiły powstańcze na Powązkach


Lwów - cmentarz Orląt 


Lwów - Cmentarz Łyczakowski 


Lwów - Cmentarz Łyczakowski, grobowiec Juliana Konstantego Ordona




Lwów - Cmentarz Łyczakowski, grób Marii Konopnickiej


Lwów - Cmentarz Janowski, grobowiec św. abpa Józefa Bilczewskiego


Lwów - Cmentarz Janowski, grób bł. Zygmunta Gorazdowskiego


Wilno - cmentarz na Rossie


Wilno - cmentarz na Rossie


Wilno - cmentarz na Antokolu


Rzym - Bazylika św. Piotra -sarkofag z relikwiami bł. Jana XXIII


Francja - wiejski cmentarz w miejscowości Preaux


Wadowice - to wprawdzie nie cmentarz, ale znicze ustawione pod domem rodzinnym Jana Pawła II w czasie żałoby po jego śmierci


Birkenau - to miejsce także jest cmentarzem, prochy zamordowanych rozsiane są na obszarze obozu...

PS. A tutaj zdjęcia nadesłane, przedstawiające cmentarz żydowski w Baligrodzie. Za fotografie bardzo dziękuję panu Jerzemu. 











+ Requiem aeternam dona eis, Domine, et lux perpetua luceat eis. requiescant in pace. Amen. +

środa, 27 października 2010

"Dom Ciszy" Orhana Pamuka

Dawno nie było tutaj żadnego wpisu, więc warto znów  dodać coś nowego. Nie, nie zapomniałem o blogu, ale czasami nie dzieje się u mnie nic wartego uwagi, albo po prostu brakuje natchnienia. Zresztą milczenie jest złotem, wiec lepiej napisać coś raz na jakiś czas, a sensownie.


Muszę przyznać, że nieco rozczarowałem się przeczytaną ostatnio książką Orhana Pamuka "Dom Ciszy". W porządku, jest to ceniony autor a na dodatek noblista, lecz powieść zbytnio mnie nie wciągnęła, raczej znużyła. Historia kilku dni z życia tureckiej rodziny składająca się głownie z monologów wewnętrznych i wspomnień bohaterów nie obfituje w wielkie zwroty akcji ani interesujące dialogi. Lepsze są jedynie rozdziały poświęcone  seniorce rodu - Fatmie i karłowi Recepowi. Zaciekawić może  również tło społeczno - polityczne (przemiany obyczajowe w Turcji, walka komunistów i konserwatystów, konflikt między islamem a kemalizmem). 
Zupełnie blado wypadają w moich oczach młodzi bohaterowie, przez pół powieści ścigający się samochodami i wdający w częste bójki spowodowane poglądami. Pewnej nowości dodaje tylko umiejscowienie akcji w Turcji, bo takie same problemy ma przecież młodzież na całym świecie. Zatem książkę polecam tylko zdeklarowanym turkofilom albo  miłośnikom twórczości  Pamuka. Wiem, jest w internecie pełno entuzjastycznych, pozytywnych recenzji, lecz z całym szacunkiem dla ich autorów moje wrażenia po lekturze są co najwyżej średnie. Może zmienię zdanie po przeczytaniu słynnego "Śniegu?"




piątek, 15 października 2010

Sapere aude

Czyli..."odważ się być mądrym", to cytat z Horacego, a odnosi się zarówno do uczniów jak i nauczycieli. Ponieważ sam byłem (co prawda krótko ale zawsze) nauczycielem, miło mi również przyłączyć się do życzeń z okazji Dnia Edukacji Narodowej. Poniżej zamieszczam fotografie z uroczystości w Bestwinie, na które zostałem zaproszony przez zaprzyjaźnione szkoły, świętujące również obchody dni swoich patronów - św. Jana Kantego oraz papieża Jana Pawła II.









wtorek, 12 października 2010

Przygoda na jesienne wieczory

            Czy możliwe jest wskrzeszenie literatury spod znaku „Płaszcza i szpady?” Nasi rodzice i dziadkowie zaczytywali się pod szkolnymi ławkami w powieściach Aleksandra Dumasa marząc o dalekich krajach i ciekawych czasach, w których żyli d’Artagnan i jego towarzysze. Jednak w epoce konsol i telewizji HD mało kto, przynajmniej wśród młodzieży jest w stanie wzbudzić w sobie zainteresowanie tego rodzaju literaturą. Próbuje zmienić to Arturo Pérez – Reverte (autor m.in. „Klubu Dumas”, na którego podstawie Roman Polański nakręcił „Dziewiąte Wrota”). Pisarz stworzył cykl powieści o kapitanie Diego Alatriste, byłym żołnierzu hiszpańskiej armii, weteranie wojen w Niderlandach, który nawet w „cywilu” nie odkłada na bok swojego wiernego rapiera...
             Rzecz dzieje się na początku XVII wieku, w czasach, gdy sława i chwała wielkiej Hiszpanii już opadła, a kolejni, coraz to bardziej nieudolni władcy rozmieniają dawną świetność na drobne. Król Filip IV powierzył ster rządów wszechwładnemu hrabiemu de Olivares, w kraju szaleje Inkwizycja, zaś wieści z frontu nie napawają optymizmem. W takich realiach poradzi sobie tylko taki ktoś, kto ma głowę na karku, potrafi u boku utrzymać broń, a w potrzebie może liczyć na wiernych przyjaciół.... Nie będę zdradzał szczegółów fabuły, powiem tylko, że intrygi w powieściach o kapitanie Alatriste są skonstruowane nadzwyczaj zmyślnie, a z kart książek nie wieje nudą. Język stylizowany jest na archaiczny, dużą zasługę w upodobnieniu polskiej wersji do oryginału ma tłumacz, Filip Łobodziński.
            Narratorem w książce jest uczeń i wychowanek Kapitana, młody Iñigo Balboa. To postać fikcyjna, ale – jak to w powieściach historycznych – spotykamy także te prawdziwe. Do przyjaciół Diego Alatriste należy wybitny hiszpański poeta Francisco de Quevedo, jak najbardziej realny jest również król, jego małżonka, hrabia Olivares i otoczenie dworu. Są też, a jakże by inaczej, czarne charaktery, w tym odwieczny wróg Kapitana, Gualterio Malatesta. Oczywiście występują również liczne wątki miłosne...

Dotychczas ukazało się 6 książek z serii „Przygody Kapitana Alatriste”:

  1. Kapitan Alatriste (El capitán Alatriste) (1996, wyd. pol. 2004)
  2. W cieniu inkwizycji (Limpieza de sangre) (1997, wyd. pol. 2004)
  3. Słońce nad Bredą (El sol de Breda) (1998, wyd. pol. 2005)
  4. Złoto króla (El oro del rey) (2000, wyd. pol. 2005)
  5. Kawaler w żółtym kaftanie (El caballero del jubón amarillo) (2003, wyd. pol. 2006)
  6. Korsarze Lewantu (Corsarios de Levante) (2006, wyd. pol. 2009)
W 2006 roku na podstawie powieści nakręcono film, w którym główną rolę zagrał Viggo Mortensen (Aragorn z „Władcy Pierścieni).


Okładka pierwszej części cyklu 


Obraz Velazqueza "Poddanie Bredy" - książkowy Diego Alatriste walczył tam w szeregach wojsk hiszpańskich

czwartek, 7 października 2010

Mój alfabet lat 90

 Subiektywny przegląd rzeczy i zjawisk, które pamiętam z tych wspaniałych czasów

A – jak A – Team czyli „Drużyna A”. Kto nie oglądał przygód czwórki zbiegów z Wietnamu i samozwańczych obrońców sprawiedliwości – Hannibala Smitha, Murdocka, Buźki oraz B.A? Serial pełen akcji, humoru, efektownych wybuchów a co ciekawe praktycznie pozbawiony brutalności, przez wszystkie sezony zginęła w nim bodaj jedna osoba.



B – jak „Było sobie życie”. Francuski serial animowany o ludzkim organizmie. Epickie pojedynki bakterii i wirusów z białymi krwinkami i przeciwciałami przyciągały młodą widownię, która przy okazji chłonęła wiedzę. W rolę narratorów wcielały się trzy sympatyczne czerwone krwinki.

C – jak Citko. Marek Citko, piłkarz Widzewa Łódź, na którego punkcie zapanowała w okolicach roku 1996 „Citkomania”. Każdy szanujący się dwunastolatek posiadał koszulkę Widzewa z logo sponsora „Bakoma”. Nawet księża na kazaniach podkreślali religijne zaangażowanie piłkarza i stawiali go za wzór dla młodzieży.

D – jak Donald, balonowa guma do żucia z historyjką obrazkową. Smak Donalda był tak niepowtarzalny, że pamiętał go będę chyba do końca życia. Atrakcja wczesnych lat ’90.

E – jak Eurodance. Przeboje szkolnych i kolonijnych dyskotek w wykonaniu zespołów Ace of Base, dr Alban, Captain Jack, Fun Factory, Mr President i wiele innych. Charakterystyczną cechą był refren wykonywany przez wokalistki przeplatany rapowymi wstawkami czarnoskórego wykonawcy.

F – jak Fido Dido, ludzik z reklamy 7up. Postać kiedyś wszechobecna a dziś nieco zapomniana. Jeśli już jesteśmy przy napojach, warto wspomnieć również o nieśmiertelnym Frugo.

G – jak Gry Komputerowe. Jako posiadacz Amigi 500 wspominam długie godziny spędzone przy takich tytułach jak Superfrog, Soccer Kid, Wings of Fury, Lost Vikings, Lotus Turbo Challenge II, Lemmings, Worms, Mortal Kombat. Recenzje gier można było znaleźć w popularnych, dziś już nie wychodzących pismach „Top Secret”, „Secret Service”, „Gambler”.

H – jak Hey, zespół kojarzący się z przebojami „List”, „Zazdrość”, „Teksański”, a zwłaszcza „Moja i twoja nadzieja” nadawanym na okrągło podczas „powodzi tysiąclecia” z 1997 roku. Przedstawiciel dobrych i ciekawych dla polskiej muzyki czasów, sprzed epoki Feela i Dody.

I – jak Ightorn, arcywróg Gumisiów, zwany Księciuniem. Jeszcze ciekawszy był jego wierny sługa, mały ogr Toadie (popularnie nazywany Tołdim). Tołdi zwykle padał ofiarą frustracji Księciunia co kończyło się przeważnie wystrzeleniem z katapulty.

J – jak Jojo. W szkole podstawowej był swego czasu szał na jojo. Było tanie i łatwo dostępne w sklepiku, więc miał je prawie każdy. W towarzystwie brylował ten, kto mógł pochwalić się znajomością wymyślnych trików.

K – jak kapsle, kolorowe karteczki, karty telefoniczne. Tak tak, mówiąc „produkty kolekcjonerskie” nikt w latach 90 nie myślał o dopalaczach, a o kolejnych eksponatach z wizerunkami piłkarzy/postaci z „Króla Lwa”/czarodziejek/bohaterów „Gwiezdnych Wojen”. Podczas przerw na parapetach rozkładały się całe stoiska.


Kapsle różnego rodzaju 


Moje karty telefoniczne

L – jak Lego. Klocki Lego były przedmiotem marzeń i pożądanym prezentem pod choinkę w czasach, gdy należały do towarów dość jeszcze ekskluzywnych. Trzeba jednak przyznać, że zestawy z lat 90 stwarzały większe możliwości konstrukcyjne niż te dzisiejsze, nie było tylu gotowych, przekombinowanych elementów. Do klasycznych serii należały: Miasto, Piraci, Kosmos, Rycerze, nieco starsi gustowali w Lego Technic.


Katalog "Lego" z  1994 r.

Ł – jak Łuk. Łuk Robin Hooda z serialu „Robin – the hooded man”, jednego z większych hitów w TV. Całości dopełniała świetna muzyka zespołu Clannad.

M – jak MacGyver. Przygody człowieka budującego helikopter z przysłowiowej gumy do żucia i zapałek stały się miłą odmianą po tłuczonych seryjnie kryminalnych serialach z cyklu „zabili go i uciekł”. Jeśli ktoś miał motywować dzieciaki do nauki przedmiotów ścisłych to tylko Angus (tak miał naprawdę na imię) MacGyver rozwiązujący wszystkie problemy za pomocą szarych komórek i scyzoryka Victorinox.

N – jak Nirvana. Kasety z muzyką grunge rodem z Seattle opanowały walkmany nastolatek i nastolatków starających się upodobnić do swojego idola Kurta. W modzie zaczęły być flanelowe koszule, zniszczone dżinsy i trampki. Dobrze to powspominać w epoce lansu na wysoki połysk.

O – jak Oranżada. Wypijana pod sklepem (w Kaniowie pod Pawilonem Handlowym lub przy stacji) kosztowała niewiele a stanowiła pretekst do przedłużania niekończących się powrotów ze szkoły. Bogatsi oczywiście kupowali Pepsi lub Coca – Colę.

P – jak Polonia 1. Absolutny fenomen. Niektórzy mówią nawet o „pokoleniu Polonii 1”. Żadna inna stacja nie nadawała tak „kultowych” seriali animowanych jak „Yattaman”, „W królestwie kalendarza”, „Tygrysia Maska”, „Daimos”, „Gigi la Trottolla”. Jeśli mówi Wam coś cytat „Nawet świnka potrafi wejść na drzewo, kiedy jest chwalona” to z pewnością wychowaliście się na Polonii 1.

R – jak Resoraki. Małe, blaszane autka firmy Matchbox lub Majorette. Miałem w domu (i pewnie dotąd mam na strychu) całkiem sporą kolekcję. Dla samochodzików budowało się w piasku garaże, a w domu specjalne tory.

S – jak Szympans. Czyli Tytus, systematycznie uczłowieczany przez druhów Romka i A’Tomka. Cytaty i wierszyki z „Tytusa” pamiętam nawet po wielu latach i wciąż chętnie wracam do komiksów Papcia Chmiela. Szkoda, że te najnowsze nie trzymają już dawnego poziomu.

T – jak Turbo. Obrazki z samochodami z tureckich gum Turbo stanowiły, jak to ktoś napisał na pewnym blogu – podstawowy środek płatniczy na przerwach. Potem w świat poszła plotka że guma ta jest rakotwórcza, co pewnie budziło spore przerażenie na twarzach rodziców.


U – jak Ubrania. Czego to człowiek na siebie wtedy nie wkładał. Dresy w krzykliwych (wtedy szałowych) kolorach, bluzy z Żółwiami Ninja i dinozaurami, trampki, którym malowało się czubki, kultowe klapki „Kubota”. Osobna sprawa to czapki z daszkiem. Daszek zaginało się w „kaczorka”, a jeśli było na nim 8 pasków, znaczyło to, że czapeczka była „oryginalna”. Zwykle na czapeczkach widniały loga drużyn NBA, rządziło oczywiście „Chicago Bulls”.

W – jak Wojownicze Żółwie Ninja. Jeszcze większa mania niż na późniejsze Pokemony. Leonardo, Donatello, Raphael i Michaelangelo opanowali koszulki, kurtki, zeszyty, kubeczki, plecaki... W TV oglądaliśmy ich zmagania ze Shredderem i Krangiem, wychodził komiks a nawet filmy kinowe. Współczesna próba wskrzeszenia „Teenage Mutant Ninja – Turtles” nie odniosła już takiego sukcesu.

Komiks "Turtles" z lat 90

X - jak X – Files czyli Archiwum X. Mulder i Scully zawsze na posterunku, chociaż zapatrywania na sprawy paranormalne całkiem odmienne. Tropiciel duchów i kosmitów kontra chłodna pani naukowiec – to wytwarzało pomiędzy bohaterami wiele napięcia i niedopowiedzeń. Trzeba do tej mieszanki dodać mroczny klimat i ciekawe wątki fabularne.

Y - jak Yattaman. Obrońcy sprawiedliwości i ich cudowne maszyny kontra nieobliczalna Banda Drombo szukająca Kamienia Dokuro. Co ciekawe, zawsze po wybuchach Panna Dronio traciła część garderoby przez co kreskówka była chętnie oglądana przez męską część widowni. Serial toczył się zawsze według jednego i tego samego schematu, a na koniec pechowi przestępcy zawsze otrzymywali wymyślną karę.

Z – jak Zonk, czyli kot z „Idź na całość”, teleturnieju prowadzonego przez Zygmunta Chajzera. W swoim czasie ten nie wymagający myślenia show oparty na wyborze właściwej bramki zyskał milionową widownię. Żeby Zygmunt wybrał właśnie ich, uczestnicy turnieju wymyślali najprzeróżniejsze przebrania. A pechowcy... musieli zadowolić się kotem w worku czyli Zonkiem.

Ż – jak Żar Tropików. Kanadyjsko – Izraelski serial z Robem Stewartem i Carolyn Dunn wnosił do każdego domu powiew egzotyki. Umięśniony macho z rozpiętą hawajską koszulą oraz ponętna rudowłosa pani detektyw rozwiązywali zagadki kryminalne w kurorcie Key Mariah na Florydzie. I jako bonus ta piosenka z czołówki...


 
A może Wy macie jeszcze inne wspomnienia?

niedziela, 3 października 2010

Gaudeamus igitur

Rozpoczął się nowy rok akademicki. Wszystkim Koleżankom i Kolegom studentom życzę w nim siły, wytrwałości, optymizmu i spełnienia marzeń. Zwłaszcza tym, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę w murach uniwersytetów, politechnik, akademii i różnych innych uczelni.


Wydział Nauk Społecznych UŚ