Niniejszy blog w żaden sposób nie wyraża stanowiska jakiejkolwiek instytucji, partii, organizacji, a jedynie osobiste przemyślenia i poglądy autora. Nie jest też żadnym "oficjalnym blogiem", zrobiłem go po to by się dzielić z Wami wszystkim, co mnie interesuje. Życzę wszystkim miłego czytania!

sobota, 25 sierpnia 2012

Greckie i góralskie klimaty w Janowicach

    Mieszkańcy sołectwa Janowice zawsze niecierpliwie czekają na ostatnie dni sierpnia. Choć to już końcówka wakacji, skutecznie osładza im ją wspaniała impreza plenerowa – Janowicki Piknik Rodzinny. Tegoroczna edycja festynu zorganizowanego przez OSP Janowice, tamtejsze Koło Gospodyń Wiejskich oraz Centrum Kultury, Sportu i Rekreacji odbyła się w dniu 25 VIII.


      Wielu miłych wrażeń podczas zabawy życzył uczestnikom z estrady wójt gminy Bestwina Artur Beniowski. Wspierali go radni powiatowi, a także przedstawiciele Rady Gminy Bestwina, z sołtysem Janowic Janem Stanclikiem na czele. W obsługę włączyli się strażacy i gospodynie, którym przewodzą Jerzy Kudła i Krystyna Handzlik.
     Oferta muzyczna została dobrana tak, by każdy mógł znaleźć coś ciekawego dla siebie. Na samym początku publiczność rozgrzała kapela „Zbójnicy”. Przenieśli janowiczan pod beskidzkie szczyty, grając na instrumentach, śpiewając i przeprowadzając konkurs dmuchania w trombitę. Niedługo po nich na scenie ulokował się „Korzystny kwintet” – grupa młodych muzyków – instrumentalistów działających przy Uniwersytecie Śląskim w Cieszynie. Kwintet gościł już na Rewii Orkiestr Dętych w Kaniowie, a teraz swoje umiejętności zaprezentował w Janowicach.



   „Mogłem wystąpić w Paryżu, Londynie, Nowym Jorku, ale wybrałem was!” – tak zaanonsował swoje przybycie Jan Wojdak, lider znanego zespołu „Wawele”. Ten piosenkarz i kompozytor napisał ponad 600 utworów, a za swoją działalność otrzymał liczne odznaczenia, m.in. Order Uśmiechu. W Janowicach zaśpiewał największe przeboje z minionych lat, czym zapewne poruszył strunę nostalgii u nieco starszych gości Pikniku. Ze sceny rozdawał single i fotografie, ale największą niespodzianką było zaproszenie do wspólnego występu piosenkarki Arisy Vinci.



     Arisa pochodzi z Grecji, lecz po polsku mówi biegle i w naszym języku koncertuje oraz wydaje płyty. Z Janem Wojdakiem zaśpiewała m.in. szlagier „Moja Grecjo”, który zresztą powtarzała na życzenie publiczności. Artyści chętnie rozdawali autografy i pozowali do zdjęć. Piknik zakończyła zabawa taneczna przy muzyce zespołu „Albatros”.


Więcej TUTAJ

Dwadzieścia wspaniałych lat

   Dokonywanie wszelakich podsumowań jest zadaniem skomplikowanym. Chciałoby się uchwycić wszystkie przeżyte chwile, wymienić osoby i podziękować za zasługi każdemu z osobna. A jubileusz 20 lat istnienia Towarzystwa pielęgnującego naszą wspólną historię to wyjątkowy moment, w którym przeszłość zbiega się z przyszłością i nowymi zamierzeniami. Założone przed dwoma dekadami Towarzystwo Miłośników Ziemi Bestwińskiej uzupełnia swoją działalnością rolę gminy. Władze samorządowe troszczą się o bieżące potrzeby mieszkańców i realizują nowe inwestycje, ale to właśnie TMZB i Muzeum Regionalne skrzętnie zachowują pamiątki z minionych wieków. Historia jest przecież nauczycielką życia i ucząc się jej, czerpiemy najlepsze wzorce, zarazem unikając popełnionych niegdyś błędów. Prawda ta przyświecała w 1992 roku założycielom Towarzystwa.


25 sierpnia członkowie TMZB oraz zaproszeni goście spotkali się o godzinie 10.00 w kościele parafialnym pw. Wniebowzięcia NMP w Bestwinie. Tam została odprawiona Msza św., którą koncelebrowali ks. proboszcz Cezary Dulka oraz ks. prof. dr hab. Stanisław Hałas, rodak z Bestwiny. Ks. Hałas w homilii przedstawił krótki zarys dziejów Towarzystwa, zwracając uwagę na nowe formy kontaktu z mieszkańcami, m.in. stronę internetową.



Po liturgii grupa przeszła do salek parafialnych obok kościoła. Chór „Ave Maria” pod batutą Mariana Lubickiego (występujący również podczas mszy), wykonał pieśń „Ojcowski dom”. Tak rozpoczęła się cześć oficjalna obchodów.


Towarzystwo otrzymało listy gratulacyjne, kwiaty, książki i upominki. Wójt Artur Beniowski wręczył okolicznościową tablicę z dedykacją. Wszyscy obecni wysłuchali przemówienia przewodniczącej i obejrzeli film złożony ze zdjęć wykonanych w ciągu 20 lat. Wspominali zasłużone osoby, które odeszły już do wieczności, m.in. braci Józefa i Zygmunta Bubaków oraz wójta Stefana Wodniaka – wielkiego przyjaciela Towarzystwa.



Specjalne podziękowania za szczególne zasługi dla Towarzystwa otrzymali: Pani Waleria Owczarz, ks. Cezary Dulka, pan Leon Foksiński, pan dr Franciszek Maga, pani   Anna Puczka, pan Adam Krywult, pani Ewa Sierant, pan Stanisław Zieleźnik, pan Andrzej Wojtyła, pan Andrzej Żaczek i ks. prof. Stanisław Hałas.

W dalszej części spotkania wystąpili goście specjalni – znani z pogadanek o Krakowie, Galicji i monarchii austro – węgierskiej redaktorzy Leszek Mazan i Mieczysław Czuma. Panowie są autorami licznych książek i artykułów prasowych, występowali także w radiu i telewizji. Fascynuje ich zwłaszcza wiek XIX – temu okresowi poświęcili swoje wywody. Znalazło się w nich miejsce także na Bestwinę jako gminę szczególną, leżącą na pograniczu Śląska i Małopolski. Zainteresowali się historią dzwonu z 1504 r., pokornie przyjmując do wiadomości fakt, że jest on starszy od słynnego Dzwonu Zygmunta. Redaktorzy przeprowadzili ponadto konkurs wiedzy o historii Bestwiny, gdzie nagrodami były oczywiście książki.


Z okazji jubileuszu został wydany biuletyn – jednodniówka pod tytułem „Ilustrowany Raptularzyk Bestwiński”. W nim zebrano najważniejsze dla Towarzystwa dokumenty: Protokół z zebrania założycielskiego w dniu 26 X 1992 wraz z listą obecności; postanowienie Sądu Wojewódzkiego w Katowicach o wpisie do rejestru stowarzyszeń; pierwszy artykuł w „Naszym Głosie” na temat Towarzystwa napisany przez Walerię Owczarz; archiwalne fotografie i okładki niektórych książek wydanych przez TMZB na przestrzeni lat.


Na koniec goście przeszli do Muzeum Regionalnego im. Ks. Zygmunta Bubaka na okolicznościowy posiłek, w którym dominowały potrawy regionalne. Chętni mogli również zwiedzić muzealną ekspozycję.
Więcej zdjęć TUTAJ

czwartek, 23 sierpnia 2012

Następcy Sylwii Bogackiej

    Srebrny medal naszej strzelczyni był jedną z największych niespodzianek Igrzysk Olimpijskich w Londynie. Być może pani Sylwia nie dorówna popularnością gwiazdom lekkiej atletyki, ale jej sukces zwraca uwagę kibiców na dyscyplinę wymagającą skupienia, precyzji i żelaznych nerwów.  Właśnie w sportowym strzelaniu z karabinków i pistoletów zostały rozegrane w dniu 23 sierpnia zawody na terenach rekreacyjnych w Kaniowie. Zorganizowało je Stowarzyszenie Pomocy Dzieciom, Młodzieży i Rodzinom „Z serem na dłoni”.
       Do małej tarczy trafić nie jest łatwo, ale kto już tego dokonał, mógł być z siebie dumny. Dla wielu była to też nauka bezpiecznego obchodzenia się z bronią pneumatyczną, zasadami celowania i kulturą obowiązującą na strzelnicy. Rywalizacji nie przestraszyły się dziewczyny, które dzielnie podjęły wyzwanie, nawiązując równorzędną walkę. Na koniec rozegrano także konkurencję strzelania do balonów. Ja także sobie postrzelałem :)


poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Francuskie notatki (2) - Zamkowym szlakiem

   W niezniszczonej podczas wojny Francji właściwie co krok widzimy brązową tablicę informacyjną kierującą nas w stronę najbliższego chateau - zamku, pałacu, pałacyku czy też innej, podobnej budowli. Na ich zwiedzaniu można spędzić szmat czasu, nawet przy założeniu, że nic innego w życiu się nie robi, tylko chodzi po komnatach, piwnicach, wieżach, fosach i ogrodach. Ja zwiedziłem cztery bardzo ciekawe zamki, myślę że reprezentatywne dla całej Doliny Loary, a na pewno bardzo "pocztówkowe", nadające się do umiejscowienia w nich akcji filmów z gatunku płaszcza i szpady.


Oto i Chambord

   Chambord to olbrzymi kompleks. Zamek i potężny park, będący ongiś świadkiem polowań o niewyobrażalnym rozmachu, dworskich intryg i spisków (często kończących się sztyletem włożonym między żebra, trucizna to raczej włoski wynalazek). Już z daleka, ponad lasem widoczne są liczne wieże i wieżyczki Chateau de Chambord. Wygląda to jak miasteczko i taki zresztą był zamysł twórcy zamku, króla Franciszka I. Władca ten zapoczątkował we Francji kulturę renesansową, sprowadził z Włoch architektów - i choć zamku nie ukończył za swojego życia, budował go niezmordowanie tworząc ze swojej Idee fixe przykład renesansowej budowli w najlepszym stylu. 


 Tu nieco inny widok...


Na tarasie


Widok na okoliczne lasy

   Wikipedia podaje, że długość fasady głównej wynosi 128 m, zamek posiada 6 wielkich wież, 440 komnat, 84 klatki schodowe (14 głównych i 70 pomniejszych), 365 kominków i 800 rzeźbionych kapiteli. Co krok napotykamy rzeźbioną lub namalowaną salamandrę - symbol Franciszka I. Piękne są klatki schodowe, tarasy i komnaty wyposażone we wspaniałe meble z epoki. W środku można znaleźć wystawę myśliwską, powozownię czy też ekspozycję sztuki nowoczesnej.


Renesans w rozkwicie


Franciszek I - sprawca całego zamieszania

    Równie piękny, choć na zupełnie inny sposób jest Chenonceau. To pałac żywcem wyjęty z bajek braci Grimm i filmów Disneya. Stoi sobie na wodzie, połączony z lądem mostem. Wokół rozciągają się ogrody a'la Wersal - jest nawet labirynt! Jeśli chodzi o wystrój zewnętrzny i wewnętrzny, to z całą pewnością dużo zawdzięcza on "kobiecej ręce", nie tylko przysłowiowej. Ten "zamek sześciu dam" zamieszkiwały: Katherine Briçonnet, Diana de Poitiers, królowe Katarzyna Medycejska i Ludwika Lotaryńska oraz Louise Dupin i Marguerite Pelouze. Kto to taki, można sprawdzić w książkach i w sieci. Zamkowe komnaty są pełne kwiatów, obrazów, rzeźb. Odtworzono nawet z detalami kuchnię - w niej piec i używane dawniej sprzęty.


Chenonceau i ja


Ogrody


Zwiedzanie zamkowej kuchni

   Trzeci zamek, w Amboise, przechodził różne koleje losu i wielokrotne przebudowy. Władali nim początkowo Merowingowie, a później m.in. Andegawenowie, Walezjusze i inni władcy, aż po Ludwika Filipa I. Budowla wznosi się wysoko ponad brzegami Loary, a widok na miasteczko i okolicę jest naprawdę imponujący. Niektóre przejścia w środku zaprojektowane są tak, że na górne poziomy może wjechać czterech jeźdźców obok siebie! W komnatach mamy rycerskie zbroje, meble, łoża (przy okazji dowiedziałem się, że w średniowieczu spano zazwyczaj w pozycji...siedzącej, leżenie było zarezerwowane dla chorych i zmarłych ;)).
Obok zamku znajduje się przepiękna kaplica św. Huberta, a w niej grobowiec, w którym złożono domniemane doczesne szczątki Leonarda da Vinci. Istnieje przekonanie, że kto dotknie płyty nagrobnej, ten z pewnością nabędzie mądrość godną renesansowego mistrza.


Widok z dziedzińca na zamek Amboise
 

 
Loara z wysoka


Kaplica św. Huberta

   Skoro już o Leonardzie mowa - w odległości pół kilometra od właściwego zamku Amboise stoi zameczek Clos Lucé. W nim słynny malarz i wynalazca spędził ostatnie trzy lata swojego życia. Autor "Giocondy" serdecznie zaprzyjaźnił się z Franciszkiem I, dla niego pisał, malował i tworzył wynalazki poważne i mniej poważne, na przykład sprytne zabawki mechaniczne. Dzisiaj w podziemiach zamku znajduje się muzeum Leonarda. W nim mamy modele machin - czołgu, helikoptera, działa parowego (gdyby rzeczywiście je zbudowano, siałoby postrach na polach bitew całego świata), działa "organkowego" o wielu lufach (je zbudowano naprawdę!), mostów, rozwiązań inżynieryjnych itd. Na tym nie koniec. Modelami w większej skali turyści bawią się w pobliskim Parku Leonarda. Kręcąc korbkami, ciągnąc za liny uczymy się fizyki  i chylimy głowę przed geniuszem, który podobno opanował 80% wiedzy z każdej dziedziny nauki dostępnej w jego czasach.


Tu mieszkał Leonardo Da Vinci


 Jedna z komnat


Model słynnego czołgu


Zabawa helikopterem ;)


Ornitopter

niedziela, 19 sierpnia 2012

Najweselsza ryba świata - karp!

Ani się obejrzeliśmy, a minął kolejny, dobry rok dla wędkarzy i wszystkich miłośników smacznej ryby. W promieniach słońca w Kaniowie rozpoczęła się zatem 18 sierpnia impreza będąca kulminacyjnym punktem całego sezonu – Święto Karpia Polskiego. Stałym bywalcom nie trzeba przypominać, że odbywa się ono w celu upamiętnienia postaci wybitnego hodowcy – Adolfa Gascha i promocji gospodarki rybackiej na tych terenach. Organizatorzy: Centrum Kultury, Sportu i Rekreacji w Bestwinie, Lokalna Grupa Rybacka „Bielska Kraina”,  Sekcja Wędkarska im. A. Gascha przy LKS „Przełom Kaniów” oraz sam LKS dołożyły wszelkich starań, by święto było jeszcze wspanialsze, niż w latach ubiegłych.


Tradycyjne, poranne zawody wędkarskie nie przyniosły być może rekordowych sztuk, ale uczestnicy stanęli na wysokości zadania, wyławiając w sumie kilkadziesiąt kilogramów. Podsumowanie miało miejsce po godzinie 12.15, w obecności przedstawicieli władz gminnych, powiatowych oraz zaproszonych gości.
        Puchar za największego karpia zdobył pan Wiesław Jaszek. Ryba, którą złowił ważyła 2,50 kg. Pan Wiesław w całych zawodach uzyskał miejsce piąte (4,35 kg), a przed nim uplasowali się: Janusz Niemiec (28,56 kg), Józef Jałowiec (8,34), Bronisław Janusz (5,84), Artur Niemiec (4, 37). Laureaci otrzymali dyplomy, statuetki oraz nagrody ufundowane przez Sekcję Wędkarską.


      Podziękowania na forum publicznym zostały złożone osobom, które swoją pracą i zaangażowaniem wydatnie przyczyniły się do rozwoju Sekcji Wędkarskiej. A są to: Paweł Gawlik, Janusz Niemiec, Ryszard Kowalik, Roman Pietrzakowski, Jan Kasperek, Franciszek Firganek, Zofia Kóska, Zbigniew Witoszek, Jerzy Szczepaniak, Jerzy Kołodziejczyk, Bogusław Mazur, Bronisław Adamski, Ewa Malinowska, Grzegorz Greń, Waldemar Pindel. Szczególne podziękowania za długoletnią działalność w zarządzie, tworzenie strony internetowej i dokumentowanie działalności Sekcji otrzymał pan Edward Góra.
         Po wręczeniu nagród głos zabrał wicestarosta bielski Grzegorz Szetyński, a po nim wiceprezes WFOŚiGW Mirosław Szemla, wójt gminy Bestwina Artur Beniowski, kierownik Sekcji Wędkarskiej Roman Sas i sołtys Kaniowa Marek Pękala. W swoich wystąpieniach podkreślali rybackie tradycje regionu, dziękowali wędkarzom i życzyli wszystkim gościom dobrej zabawy.


        Już od godziny 15.00 trwała impreza towarzysząca Święta Karpia: mecz piłki nożnej o mistrzostwo klasy „A” pomiędzy LKS „Przełom” Kaniów”, a MRKS II Czechowice – Dziedzice. Do 69 minuty utrzymywał się wynik bezbramkowy, ale strzał Roberta Jurczygi rozwiązał worek z golami i ostatecznie gospodarze wygrali 3:0. Jurczyga dołożył jeszcze jedną bramkę, a na listę strzelców wpisał się także Janusz Maroszek. 


         Atrakcją przygotowana specjalnie dla dzieciaków to bogata w efekty specjalne i wspaniałe kostiumy bajka o Koziołku Matołku. Bohater książki Makuszyńskiego podróżując przez świat spotykał wiele ciekawych postaci – jeża, korsarza, ośmiornicę, Japończyka, mieszkańców afrykańskiej wioski – i wszędzie przeżywał zabawne przygody. Najmłodsi oglądali spektakl z dużym zainteresowaniem. 



          Nieco starszych widzów bawił znany i lubiany kabaret „Pirania” w składzie: Stefan Lipiec i Jolanta Werfel. „Pirania” bawi nas już od 1991 roku, bazując głównie na humorze słownym, piosenkach i skeczach bazujących na komentowaniu aktualnych wydarzeń z życia społeczno – politycznego. Artyści umiejętnie wpletli w swoje scenki akcenty „kaniowskie”, mówiąc m.in. o karpiu czy też naszych terenach rekreacyjnych. 


    Stefan Lipiec z „Piranii” zaprosił gości do następnego punktu programu – licytacji przeprowadzanej przez Stowarzyszenie Pomocy Dzieciom, Młodzieży i Rodzinom „Z sercem na dłoni”. Przedmioty na aukcję przekazał mieszkaniec naszej gminy, pan Marek Glogaza – prezes TS „Podbeskidzie” Bielsko – Biała. Była to maskotka klubu – Reksio, koszulka piłkarza Adama Cieślińskiego i piłka z autografami zawodników. Licytację prowadzili wolontariusze: Jerzy Zużałek i Marcin Furczyk (wiceprezes Stowarzyszenia).


       Ostatecznie po kilkakrotnym podbijaniu stawki, przedmioty trafiły do rąk nowych właścicieli. Reksia za 150 zł. wylicytował Pan Roman Wojtuszek, pochodzący z Kaniowa mieszkaniec Warszawy. Również  za 150 zł poszła koszulka Cieślińskiego, a zakupiła ją Pani Monika Ramza z Kaniowa, jako prezent urodzinowy dla swojego syna, stawiającego pierwsze piłkarskie kroki w LKS „Przełom”. 


        Najwyższą kwotę uzyskano przy licytacji piłki – Pani Jadwiga Jakubiec z Żywca ofiarowała 200 zł, dokładając kolejne 100. W sumie na cele statutowe Stowarzyszenia przekazano 600 zł., za co należą się licytującym gorące podziękowania. Dodatkowo wolontariuszki Iwona i Bożena wyczarowały na twarzach dzieciaków kolorowe malunki, a zachwyceni efektami rodzice również wspomogli potrzebujących swoimi datkami.



        Niekwestionowanymi gwiazdami imprezy okazał się zespół „Top One” działający na polskiej scenie od roku 1986. „Top One” wykonuje muzykę taneczną i dyskotekową, znany jest m.in. z hitów takich jak „Ciao, Italia”, „Santa Maria”, „Coraz wyżej”, „Granica”. W Kaniowie wykonali między innymi słynnego „Białego Misia”. Grupie towarzyszył ponadto pochodzący z Ghany raper Calabash, żywiołowo zachęcający widownię do tańca – czego skutek widoczny był pod sceną – na parkiecie zrobiło się tłoczno!



      Przybywający z bliższych i dalszych okolic goście mogli skosztować pieczonego karpia i skorzystać z obficie zaopatrzonego bufetu. Swoje stoiska rozłożyły Lokalne Grupy Rybackie z całej Polski – ich prezesi i członkowie także zaszczycili Kaniów swoją obecnością. Próbowano ryb i produktów regionalnych, kupowano losy na loterii fantowej, a dzieci korzystały z dmuchanych zamków, trampolin lub piłek toczących się z górki i po wodzie.


       Ostatnim punktem festynu stała się zabawa taneczna przy muzyce zespołu „Orion” umilającego czas aż do białego rana. Dopisała pogoda, a wraz z nią i frekwencja. To cieszy, bo o Kaniowie i gminie Bestwina znów będzie jeszcze przez długi czas z uznaniem mówiło w mediach i w kręgach towarzyskich. Miłych gości zapraszamy ponownie!



Wszystkie zdjęcia znajdują się w galerii TUTAJ

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Francuskie notatki (1) - Na wezwanie Joanny

    Po dłuższej przerwie spowodowanej wakacyjnym wypoczynkiem bardzo serdecznie witam z powrotem w "Chatce nad stawem". Sądzę, że najwyższa pora zabrać się do opisania swoich przeżyć w tym roku związanych z krajem słynącym z wina i serów. Do Francji zawitałem trzeci raz i zawsze ona nieodmiennie mnie zaskakuje. Ciekawa historia, specyficzna mentalność mieszkańców, kuchnia, charakterystyczne miejsca - wszystko tworzy dość ciekawą mieszankę. Nie będę może przepisywał tutaj Wikipedii ani przewodników, bo nie o powielanie treści tu chodzi, ale postaram się w słowach i zdjęciach oddać atmosferę czasu spędzonego w ojczyźnie Napoleona. Relację tradycyjnie podzielę na cykliczne odcinki. Jeżeli komuś nie chce się czekać na teksty, a chce zobaczyć wszystkie zdjęcia od razu, zapraszam do galerii TUTAJ


Dziewica Orleańska w całej okazałości

    Pierwszym przystankiem na trasie stał się Orlean, miasto w którym w zasadzie wszystko "kręci się" wokół jednej postaci - Joanny d'Arc, świętej i legendarnej bohaterki narodowej. Jak widać nawet oficjalnie laicka Francja sporo czerpie z chrześcijańskiego dziedzictwa, być może już tylko w warstwie sentymentalnej - ale w końcu jest ono faktem historycznym. Dziewica w lśniącej zbroi stoi zatem na rynku, znajduje się w katedrze, w muzeum, a co roku Orlean przeżywa jej święto. To tutaj 17 - letnia Joanna przybyła w 1428 roku, by pospieszyć na odsiecz mieszkańcom obleganym przez Anglików. Co ciekawe, według słów przewodnika, sama niewiele walczyła z bronią w ręku, była bardziej wizjonerką/symbolem/inspiracją do zbrojnego zrywu, jednakże sprawiła, że Francuzi zaczęli po raz pierwszy myśleć o sobie jako narodzie - tworzyć świadomość własnej jedności.


Katedra św. Krzyża


Stare domy


Katedra z innej perspektywy

    Co można zobaczyć w Orleanie? Zaskakuje przede wszystkim katedra, bliźniaczo podobna do najsłynniejszej, paryskiej Notre - Dame. Była wielokrotnie przebudowywana, jednak fasada i wnętrze prezentują się okazale. W środku widzieliśmy zawieszone herby miejscowej szlachty i duchowieństwa, miniaturowy model świątyni i liczne nawiązania do historii Joanny. Poza katedrą miasto słynie z uniwersytetu, podobno stojącego na wysokim poziomie i przyciągającego studentów z całego kraju. Budynek uczelni znajduje się nieopodal centrum podobnie jak renesansowy Hotel Groslot, budynek związany z postaciami francuskich władców, także z dobrze znanej u nas dynastii Walezjuszy. Silne tradycje posiadali tu również innowiercy - tego wyrazem jest pomnik reformatora religijnego Jana Kalwina oraz kościół ewangelicki.


Wnętrze katedry


Herb zawieszony na filarze


Przed ołtarzem


Hotel Groslot

    Tutaj, stojąc na słynnym Moście Królewskim po raz pierwszy zobaczyłem Loarę. Jest to rzeka w dalszym ciągu nieokiełznana, sprawiająca do tej pory spore kłopoty swoimi kaprysami. Kiedy wylewa, potrafi być groźna, ale też właśnie nad nią usytuowano zamki, o których napiszę w kolejnych notkach - Chambord, Chenonceau, Amboise i inne znakomite rezydencje.

Most królewski i Loara


Pomnik Jana Kalwina


Miejskie tramwaje


Jeden z mieszkańców ;)