Niniejszy blog w żaden sposób nie wyraża stanowiska jakiejkolwiek instytucji, partii, organizacji, a jedynie osobiste przemyślenia i poglądy autora. Nie jest też żadnym "oficjalnym blogiem", zrobiłem go po to by się dzielić z Wami wszystkim, co mnie interesuje. Życzę wszystkim miłego czytania!

wtorek, 22 września 2015

Polska flaga nad City Hall

    Oficjalnie bitwy o ratusz w Karbali nie było. Polski kontyngent wojskowy znajdował się w Iraku z misją stabilizacyjną i ewentualne potyczki mogły przez sadrystów być wykorzystane jako przykład wrogiej postawy i okrucieństwa "zachodnich najeźdźców". A jednak żołnierze dowodzeni przez kpt. Grzegorza Kaliciaka i wspomagani przez Bułgarów walczyć musieli. Przez cztery dni, odcięci od reszty świata, odpierali ataki milicji Armii Mahdiego i innych rebeliantów. Uczynili to skutecznie, z minimalnymi stratami własnymi, bez ofiar śmiertelnych. Epizod z II wojny w Zatoce Perskiej, znany jako Bitwa o City Hall stał się szerzej znany dopiero niedawno, zaś na ekrany przeniósł go Krzysztof Łukaszewicz w filmie "Karbala".
    Po wyjściu z kina byłem pozytywnie zaskoczony. Oczywiście nie spodziewałem się hollywooodzkiego  blockbustera z wysokim budżetem, lecz "Karbala" wstydu nie przynosi, pieniądze za bilet nie będą zmarnowane. Podobać mogą się dynamiczne sceny walki, nieprzegadane, dosadne dialogi i dobre odwzorowanie wojennej rzeczywistości. Polacy to nie Amerykanie, braki sprzętowe rekompensowali pomysłowością, umiejętnością improwizacji, przewidywaniem rozwoju wydarzeń. Niejednokrotnie ratowało im to życie. 
    Od strony aktorskiej należy wyróżnić Bartłomieja Topę (kpt Kalicki - filmowy Kaliciak) i Christo Szopowa (kpt Getow). Nieco słabiej wypadł Antoni Królikowski czyli sanitariusz Kamil Grad. Wśród recenzentów dominuje przekonanie, że patosu w filmie jest tyle, ile być powinno czyli w znośnych proporcjach, głównie pod sam koniec. 
    Największa bitwa Polaków po drugiej wojnie światowej aż prosiła się o sfilmowanie. "Karbala" obala bowiem pewne stereotypy. Pokazuje, że wbrew obiegowej opinii nie rzucamy się "z szablami na czołgi", umiemy planować, analizować i walczyć tak, by nie narażać ludzi na niepotrzebne ryzyko. Poza tym obalamy zarzuty, że najlepiej wychodzi nam epatowanie klęskami i martyrologią. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz