Niektórzy z Was widzieli zapewne film pod tytułem "Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj" (w oryginale: "In Bruges"). Można odnieść skądinąd słuszne wrażenie, iż pokazane w tym filmie perypetie gangsterów, m. in. Colina Farrella są tylko pretekstem do pokazania pięknego miasta. Brugia cieszy się zasłużoną sławą wśród miłośników średniowiecza, ale przynajmniej w Polsce nie jest jakoś specjalnie znana. Do momentu jej odwiedzenia wiedziałem po prostu...że istnieje. Kilka godzin wystarczyło jednak, by w Brugię wsiąknąć, cieszyć się jej niepowtarzalnym klimatem i nabrać ochoty na powtórną wizytę.
Jak można zdefiniować, najkrócej opisać to belgijskie miasto? Najprościej chyba jako połączenie Krakowa z Wenecją. Spacerując urokliwymi uliczkami ze starą zabudową raz po raz napotykamy na mostki wiodące nad kanałami. Z góry obserwujemy motorówki z turystami podziwiającymi miasto z wody. Ale na takową atrakcję przyjdzie jeszcze czas - najpierw wejdźmy do kościołów, gdyż w nich kryją się prawdziwe (dosłownie!) cuda. Właściwie zwrócić uwagę należy na trzy świątynię - Katedrę Najświętszego Zbawiciela (XII w., wielokrotnie przebudowywana), kościół Najświętszej Maryi Panny (XIII - XIV) w. i trzynastowieczną Bazylikę Świętej Krwi. Ta ostatnia jest moim zdaniem najciekawsza, ponieważ składa się z dwóch części - górnej, gotyckiej i dolnej romańskiej. W kościele górnym, notabene przepięknie zdobionym, mieści się srebrne tabernakulum z relikwią Krwi Chrystusa, która, jak mówi tradycyjne podanie została zebrana przez Józefa z Arymatei. Istnieją w zasadzie dwie wersje legendy wyjaśniającej znalezienie się relikwii w Brugii. Według pierwszej przywiózł ją z Jerozolimy książę Thierry Alzacki, natomiast według drugiej Krew Pańską wysłał z Konstantynopola książę Baldwin IX - więcej na ten temat TUTAJ. Z obecnością relikwii związany jest cud - zakrzepnięta krew w każdy piątek upłynniała się i była obnoszona po ulicach miasta w uroczystej procesji.
Zabytki świeckie związane są z rozwojem handlu i polityką. Na okazałym rynku stoi wieża reprezentacyjna, tzw. Belfried, jedna z najbardziej okazałych w całej Flandrii i w ogóle w Niderlandach. Nieopodal zbudowano Provinciaal Hof – dawną siedzibę Rady Flandrii Zachodniej, przebudowaną w stylu neogotyckim w latach 1887-1921. Ratusz brugijski mieści się obok Bazyliki Świętej Krwi. Pochodzi z XIV - XV w., a ciekawostką są jego fantazyjnie zakręcone kominy. O przedsiębiorczości mieszkańców świadczy niepozorny budyneczek pierwszego na świecie kantoru, założonego przez rodzinę o nazwisku Kantoor - stąd właśnie upowszechniona obecnie nazwa.
Brugia z poziomu kanałów wygląda równie interesująco - podczas całkiem długiego rejsu oglądamy miasto z innej perspektywy, po drodze mijając m.in. beginaż - dawną siedzibę beginek, czyli kobiet ze stowarzyszenia religijnego działającego na wzór zakonu, a trudniącego się głównie działalnością charytatywną. Można dodać, że ostatnia na świecie beginka - Marcella Pattyn zmarła w Belgii 14 kwietnia 2013 roku, w wieku 91 lat, co zakończyło 800 - letnią tradycję. Z wody patrzymy również na niebotyczne wieże kościołów, fasady zabytkowych kamienic oraz zwisające nad kanałami wykusze. W jednym z okien codziennie na turystów spogląda pewien leniwy pies (zagrał nawet w filmie!) - być może jest to najchętniej fotografowany pies na świecie, najwyraźniej jednak flesze nie robią na nim żadnego wrażenia.
W niezliczonych sklepach na swoich amatorów czekają słynne brabanckie koronki, czekoladki i belgijskie piwo. Można również przejechać się bryczką czy pójść nakarmić łabędzie. Brugia kusi swoimi barwami, zapachami, smakami - na pewno z każdym kolejnym pobytem da się wyciągnąć z miasta coraz to nowe przeżycia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz