Po obejrzeniu pokazu Krzysztofa
Falkowskiego (Bestwina, 26 kwietnia) od razu nasunął mi się pomysł na
tytuł wpisu. "Master of Puppets" to oczywiście tytuł albumu Metalliki
ale również określenie, które śmiało można odnieść do artysty -
lalkarza występującego w GBP. Kim więc jest Falkowski? Pewną odpowiedź
może dać wypisek z biografii znajdującej się na jego stronie
internetowej: jest absolwentem Akademii Teatralnej w
Warszawie, Wydziału Sztuki Lalkarskiej w Białymstoku. W latach 1999 -
2009 aktor Teatru Groteska w Krakowie. Zagrał w kilkudziesięciu
spektaklach m. in. "Tristan i Izolda", "Pinokio", "Czarnoksiężnik z
Archipelagu", "Przygody Odyseusza", "Księga Dobrej Nadziei",
"Antygona". Wielokrotnie pełnił rolę asystenta reżysera. Specjalizuje
się w animacji marionetek. Jest autorem ruchu scenicznego do wielu
spektakli teatralnych.
Tyle
sam opis, nie oddaje on jednak w pełni tego, ile pracy trzeba włożyć,
aby być dobrym animatorem marionetek. Potrzebne są lata żmudnych ćwiczeń
i nieprawdopodobne wręcz zdolności manualne. Aby wiernie oddać mimikę i
ruchy danej postaci, należy umiejętnie manipulować kilkunastoma
linkami. Niektóre z nich odpowiadają za mimikę twarzy, ruchy ust,
jeszcze inne za poruszanie kończynami. Dodatkową trudność sprawia to, że
artysta patrzy z góry na lalkę, którą porusza, nie widzi jej z przodu.
Musi więc wpierw wszystko doskonale wystudiować przed lustrem.
Marionetki
Krzysztofa Falkowskiego są unikalne. Artysta konstruuje je
samodzielnie, mając na uwadze odpowiedni dobór materiałów. Głowa musi
być w miarę lekka, a nogi cięższe, by konstrukcja była stabilna. Jeśli
postać ma trzymać mikrofon lub instrument, trzeba pamiętać o zachowaniu
odpowiedniej średnicy dłoni. Linki nie mogą się plątać przy byle okazji.
Generalnie stworzenie postaci, którą mamy ożywić jest procesem długim -
i co tu ukrywać - kosztownym.
Swoim
widzom "Falko" proponuje spotkanie z gwiazdami światowej estrady. Jest
wśród nich grający na fortepianie Elton John, saksofonista Kenny
Garrett, pojawia się Michael Jackson, Celine Dion, Tina Turner, a nawet
sam Elvis Presley. Poruszane rękami artysty marionetki tańczą, śpiewają,
a ruchy ich ust idealnie zsynchronizowane są z piosenką. To po prostu
trzeba zobaczyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz