Niniejszy blog w żaden sposób nie wyraża stanowiska jakiejkolwiek instytucji, partii, organizacji, a jedynie osobiste przemyślenia i poglądy autora. Nie jest też żadnym "oficjalnym blogiem", zrobiłem go po to by się dzielić z Wami wszystkim, co mnie interesuje. Życzę wszystkim miłego czytania!

środa, 9 lutego 2011

Kino wojenne w rosyjskim wydaniu

               Obejrzałem nie tak dawno w telewizji „9 kompanię” Fiodora Bondarczuka. Mając w pamięci filmy takie jak „Pluton”, „Czas Apokalipsy”, „Full Metal Jacket” mogłem skonfrontować ze sobą filmowe przedstawienie wojen będących interwencjami zbrojnym. W wypadku USA – w Wietnamie, zaś ZSRR – w Afganistanie.
            Pierwsza na dobrą sprawę wysokobudżetowa rosyjska produkcja o tej tematyce nastawiona jest przede wszystkim na akcję. Niekoniecznie taką w stylu „Rambo”, bo są w „9 kompanii” także momenty bardziej refleksyjne, ale mocnych, „męskich” scen i lejącej się krwi nie brakuje. Szkolenie nieopierzonych rekrutów przez sadystycznego chorążego Dygałę przywodzi na myśl początek „Full Metal Jacket” Kubricka i sierżanta Hartmana z Marines. Zatem można się spodziewać przysłowiowego rzucania mięsem, poniżania młodych żołnierzy, łamania ich charakterów i tworzenia z nich maszyn do zabijania.
            Przed wypraniem mózgu każdy broni się na swój sposób. Jeden ucieka w świat sztuki, inni szukają ukojenia w seksie, niektórzy w alkoholu. Nade wszystko jednak wśród koszarowej kompanii ceni się lojalność wobec grupy – nikt nie wycofał przed odlotem do afgańskiego piekła.
            Na miejscu okazuje się, że obóz szkoleniowy to w porównaniu z realiami wojny szkółka niedzielna. Tutaj można urwać sobie nogę na minie założonej przez własne oddziały, zginąć w górskiej zasadzce albo stać się ofiarą ataku zamachowca-samobójcy. Wszak – jak powiedział jeden z filmowych oficerów – Afganistanu jeszcze nikt nigdy nie podbił. I nie podbiła go również osławiona „9 kompania”, choć do samego końca broniła przed mudżahedinami wzgórza 3234 w prowincji Chost.
            Pomimo, że filmowi zarzuca się wiele przeinaczeń i uproszczeń, tak jak filmy o Wietnamie pokazuje on okrucieństwo i bezsens wojny. Żołnierze Armii Radzieckiej walczą o utrzymanie w Afganistanie socjalizmu, a za następne dwa lata ich kraj nagle się rozpada - o weteranach nowa Rosja zapomina. Wielką politykę uprawiają rządzący, którym nie żal w rozgrywce na mapie świata poświęcać pionków – szarych żołnierzy najmniej interesujących się ideologią.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz