Niniejszy blog w żaden sposób nie wyraża stanowiska jakiejkolwiek instytucji, partii, organizacji, a jedynie osobiste przemyślenia i poglądy autora. Nie jest też żadnym "oficjalnym blogiem", zrobiłem go po to by się dzielić z Wami wszystkim, co mnie interesuje. Życzę wszystkim miłego czytania!

poniedziałek, 16 września 2013

Ceramika, Vermeer i dorsz

     Jaki wspólny mianownik mają wymienione w tytule hasła? Odpowiedź brzmi - Delft. Miasto w prowincji Holandia Południowa należy do najpiękniejszych w tym kraju, szczyci się zabytkami architektury, sztuki pięknej i użytkowej. Słynie zwłaszcza z wyrobów porcelanowych czy ściślej mówiąc - fajansowych. Właśnie od fabryki porcelany Royal Delft rozpocząłem zwiedzanie grodu uwiecznionego na obrazach Vermeera.



     Fabryka podzielona jest na część muzealną i halę produkcyjną. W pierwszej możemy zobaczyć końcowy etap obróbki talerza bądź wazonu. Pani siedząca za warsztatem sprawnie maluje ceramikę pędzelkiem i nie może się pomylić! Farba od razu zastyga, zatem źle wykończony produkt właściwie nadaje się już do wyrzucenia. Idąc dalej, oglądamy wystawę przeróżnych małych i większych "cacek" - waz, talerzyków, a nawet zegarów czy stojaków na tulipany. Z ceramicznych kafelków złożono całą "Straż Nocną" Rembrandta! Chlubą fabryki są specjalne talerze bożonarodzeniowe. Na każde święta przygotowywany jest inny motyw, toteż każda szanująca się zamożniejsza rodzina starała się takowy talerz nabyć. 










     W hali produkcyjnej pracownik fabryki demonstruje technologię wytwarzania naczyń i figurek. Przy okazji oglądamy piece do wypalania i sporo innych maszyn, których przeznaczenia nie jestem w stanie odgadnąć. Zwiedzanie kończy się - jakże by inaczej - w sklepie, gdzie spragnieni oryginalnych pamiątek turyści hojnie wzbogacają fabryczny budżet.







     W samym mieście centralne miejsce zajmuje - nietrudno zgadnąć - rynek z okazałym renesansowym ratuszem, pomnikiem prawnika i myśliciela Grocjusza, a także kościołem Nieuwe Kerk. Wieża świątyni mierzy 115 metrów i ci, którzy się na nią wdrapią po stromych i ciasnych schodach, wynagradzani są fantastycznym widokiem na miasto. Jest się czym zachwycać, gdyż podobnie jak w Amsterdamie sieć uliczek w Delfcie przecinają liczne kanały. Po zejściu zwiedzamy sam kościół - pochowano tam wielu holenderskich królów i książąt: m.in. Wilhelma I Orańskiego, Wilhelma II, królowe Wilhelminę i Julianę. Zatem kościół ten to rodzaj narodowego panteonu Holendrów.














     Po zejściu możemy skierować kroki do muzeum związanego z Delftem Vermeera, lub też do starego kościoła, Oude Kerk. Jeżeli zaś nie mamy ochoty na dalsze chodzenie, na pyszną rybę zaprasza bar "Mr Fish". Oferuje on ryby i owoce morza jakie tylko zapragniemy, jednakże najbardziej znany jest chyba lekkerbek czyli panierowany dorsz. Najlepiej smakuje z sosem czosnkowym bądź innym, wręcz rozpływa się w ustach. Smacznego!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz