Niniejszy blog w żaden sposób nie wyraża stanowiska jakiejkolwiek instytucji, partii, organizacji, a jedynie osobiste przemyślenia i poglądy autora. Nie jest też żadnym "oficjalnym blogiem", zrobiłem go po to by się dzielić z Wami wszystkim, co mnie interesuje. Życzę wszystkim miłego czytania!

czwartek, 13 stycznia 2011

Jak pewien górnik pojechał do Indii

Przeczytałem ostatnio niezwykłą książkę. Nie, nie żadną tam wielką literaturę, ale bardzo barwnie napisane wspomnienia z podróży. Autorem jest Mieczysław Bieniek, który po 27 latach pracy na kopalni uległ poważnemu wypadkowi i zaczął poszukiwać sensu własnego życia. Odnalazł go w podróżach. Po prostu pewnego pięknego dnia stanął przy drodze szybkiego ruchu w Katowicach z kartką z napisem INDIE. Bez specjalnych przygotowań, bez znajomości języków. Tak trochę "na łeb na szyję". Najpierw autostopem, potem różnymi innymi środkami lokomocji przemierzał w różnych latach Azję, stopniowo ucząc się zwyczajów ludzi i poznając kulturę krajów największego na świecie kontynentu. Z czasem podszlifował języki i nabrał doświadczenia, lecz nigdy nie zatracił specyficznego śląskiego humoru i totalnie bezpośredniego podejścia do napotkanych na swojej drodze osób. Trzeba być naprawdę pomysłowym, żeby jako "prezenty" dla przekupnych strażników wykorzystywać stare pięćdziesięciozłotówki ze Świerczewskim, albo pokazywać swoje zdjęcie w górniczym mundurze, twierdząc, że jest się wysokim rangą oficerem. Z niejednych tarapatów pan Bieniek wyszedł dzięki właśnie takim manewrom. Po drodze zdążył spotkać alpinistkę Annę Czerwińską, jadać kolacje z ambasadorami, "wkręcić się" na wesele, gościć u Sikhów, a w końcu być na audiencji u samego Dalajlamy. Ale szczegółów zdradzał nie będę, bo nie byłoby frajdy z czytania. Serdecznie polecam książkę "Hajer jedzie do Dalajlamy" nie tylko Ślązakom, lecz wszystkim Czytelnikom ciekawym świata i lubiącym dobrą rozrywkę.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz