Niniejszy blog w żaden sposób nie wyraża stanowiska jakiejkolwiek instytucji, partii, organizacji, a jedynie osobiste przemyślenia i poglądy autora. Nie jest też żadnym "oficjalnym blogiem", zrobiłem go po to by się dzielić z Wami wszystkim, co mnie interesuje. Życzę wszystkim miłego czytania!

wtorek, 27 marca 2018

Peruwiańskie wagary Emila

    Zawsze był niespokojnym, „sportowym” duchem, wciąż gnało go dalej i dalej – i może dlatego jeszcze nie zdążył usiąść i opisać swoich podróży w książce. Emil Witt, młody globtroter z wielkopolskiej gminy Komorniki wyruszył do brazylijskiej dżungli już w wieku 18 lat! A jeszcze wcześniej wymykał się ze szkoły, by snuć wielkie plany wyprawowe, uczyć się języków i kompletować ekwipunek. „Twórcze wagarowanie” przerodziło się w pasję życia. Dziś pan Emil jest już doświadczonym obieżyświatem, który z każdym kolejnym wyjazdem uczy się nowych technik przetrwania. 27 marca przyjechał do Bestwiny i w czytelni Gminnej Biblioteki Publicznej z humorem opisywał i pokazywał na slajdach swe przygody we wspomnianej Brazylii i w Peru – w sercu Amazonii.


    Czy wiecie, że we wnętrzu łodygi bambusa można przyrządzić smaczny obiad? Umielibyście sporządzić odtrutkę na jad węża? Znacie techniki budowy tratwy z użyciem drewnianych „gwoździ”? Jeśli nie, to nic straconego, wystarczyło po prostu posłuchać Emila Witta. Wójt gminy Bestwina Artur Beniowski miał nawet okazję zakosztować życia Indian na żywo, podczas swojego urlopu wybierając się w niedostępne rejony świata wspólnie z gościem naszej biblioteki. A są to miejsca radykalnie inne od tych, które znamy. Nie ma czterech pór roku, śnieg pada tylko w górnych partiach Andów, domy nie potrzebują ścian, rosołu nie przyrządza się z kury, tylko na przykład z małpy. Mieszkańcy Limy albo Manaus wykazują się bardzo spontanicznym i serdecznym stylem bycia, potrafią w oczekiwaniu na autobus poderwać nogi do radosnego tańca – bez muzyki!







   U plemion ukrytych głęboko w dżungli fascynowały mnie oczy – wyznał podróżnik – są to oczy jak  u tygrysa, zawsze czujne, nie znać w nich znużenia, zmęczenia życiem. Nie ma tego u przedstawicieli cywilizacji zachodniej… Ambicją Emila było dotarcie do tych Indian, którzy jeszcze  żyją „po staremu”, umieją znajdować niewidoczne dla innych leśne ścieżki i nie noszą bawełnianych koszulek. Plemiona tego typu należą do rzadkości, stworzono dla nich specjalne rezerwaty. Zapewne dalsza ekspansja kultury europejskiej jest nieunikniona, posiada to wszakże swoje ciemne strony – choćby utratę indiańskiej tożsamości.





    Im więcej jeździ – tym mniej ze sobą nosi. Niepotrzebna mu ciężka strzelba zabierana na pierwsze eskapady. Trudy spiekoty i ulewy wynagradzane są przez wspaniałe widoki lub doznania akustyczne. Nocny koncert zamieszkujących dżunglę małp, ogromnych ropuch i owadów jest podobno jednym z najpiękniejszych przeżyć, jakich można doświadczyć. Wszechobecna ciemność, człowiek i natura w swoim bujnym rozkwicie.









    Czytelnię licznie wypełnili miłośnicy dalekich i bliskich podróży, wśród nich samorządowcy. Towarzysz pana Emila z Peru wójt Artur Beniowski, przewodniczący Rady Gminy Jerzy Stanclik, wraz z sołtys Bestwiny radną Marią Maroszek oraz duża grupa mieszkańców. Młodzieżowa Drużyna Pożarnicza z Kaniowa także zafascynowała się Ameryką Południową. Wkrótce żar tropików może jednak ustąpić miejsca zamieciom śnieżnym, gdyż obiektem zainteresowania gościa GBP stała się mroźna Syberia. 








    W podziękowaniu za ciekawy wieczór Emil Witt otrzymał od dyrektor biblioteki Teresy Lewczak książkę „Zamek w Bestwinie”, a wszyscy zainteresowani mogli zaopatrzyć się w oryginalne pamiątki prosto z Peru, w tym w ciepłe szale z alpaki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz