Dzisiaj temat nieco inny, ale bardzo aktualny, dotyczący oczywiście tematu rezygnacji Ojca Świętego. Muszę przyznać, iż z chwilą wyboru Josepha Ratzingera na papieża podchodziłem do jego osoby z lekkim sceptycyzmem. Jak się okazało, zupełnie nieuzasadnionym. Myślę, że sporą negatywną rolę odegrały wówczas media, przedstawiające Ojca Świętego jako "pancernego kardynała" i nieustępliwego, twardego strażnika doktryny. Po czasie okazało się, że Benedykt XVI jest człowiekiem bardzo łagodnym, wrażliwym i subtelnym, nie mającym w sobie nic z jakiejś germańskiej twardości. A dbałość o czystość wiary? Cóż, pamiętajmy że jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary Ratzinger czuwał nad tym, by to, w co wierzymy nie było dopasowywane do chwilowych nowinek, aktualnych trendów tylko rzeczywiście miało uzasadnienie w Piśmie Świętym, dziełach Ojców Kościoła i tradycji katolickiej. Po prostu jako kardynał i potem jako papież dbał o solidne podstawy wyznawanych prawd stanowiących o tych, kim jesteśmy, co odróżnia nas niewierzących i wyznawców innych religii. Niektórych mocno to złościło, lecz przecież wiara to nie zgadzanie się na wszystko i potakiwanie każdemu w imię źle pojętej miłości bliźniego (żeby tylko nie "urazić"). To dawanie świadectwa, zwłaszcza w obliczu przeciwności. I pewnie z tego powodu obraz Ratzingera w niektórych, głównie lewicujących mediach nie zawsze był prawdziwy...
Dzisiaj, po prawie ośmiu latach od chwili wyboru przychodzi nam zmierzyć się z decyzją Ojca Świętego o ustąpieniu. Głowa Kościoła mówi: "Rezygnuję", a takie zdarzenie ostatnio miało miejsce w średniowieczu. Szok, poruszenie, urwanie głowy w internecie, tv, gazetach. Podany powód: słabnące siły, brak zdrowia. Decyzja inna niż ta, którą podjął Jan Paweł II. Czy gorsza? Mniej wartościowa? Wzbraniałbym się rękami i nogami od kategorycznej oceny. Nie mam tego rozeznania, które ma Ojciec Święty i nie znam wszystkich czynników, które na nią wpłynęły. Być może jako przyjaciel Jana Pawła II i wieloletni współpracownik widział jego zmagania z chorobą i nie chciał, jako człowiek bardzo dyskretny powtarzać tego na oczach świata? Są to oczywiście daleko idące spekulacje, lecz w każdym razie decyzję należy uszanować bo nie jest ona podjęta ad hoc, tylko po długim namyśle. Może jej skutki dostrzeżemy dopiero za jakiś czas.
Jak już zaznaczyłem w tytule, Benedykt XVI to Papież wiary i rozumu, teolog który poszukuje logicznych uzasadnień i stara się je w systematyczny sposób wyłożyć. Uczynił to w trzech encyklikach, w katechezach środowych, w dokumentach i dziełach mniej oficjalnych: np. książkach o Jezusie z Nazaretu. Co ciekawe, są one wszystkie pisane językiem prostym (choć mądrym). Nie chciałbym nic ujmować Janowi Pawłowi II, ale papież z Polski zdecydowanie lepiej wypadał przemawiając niż pisząc - czasami używał wielu skomplikowanych filozoficznych pojęć naraz. U Ratzingera jest raczej na odwrót.
Za co cenię Benedykta? Jest szereg rzeczy które w tym pontyfikacie stały się bardzo znamienne. Po pierwsze ekumenizm w praktyce. Nie tylko rozmawiał, ale i ułatwiał chrześcijanom innych wyznań powrót do "jednej owczarni i jednego pasterza". W tym celu stworzył ordynariat dla byłych Anglikanów. Znowu niektórzy będą się zżymać że to "podkradanie wiernych", ale w takim razie jak powinien wyglądać ekumenizm? Czy katolicy powinni przyjąć jakieś protestanckie twierdzenia, odrzucając realną obecność Chrystusa w Eucharystii albo dogmaty maryjne? Dialogować owszem można, ale samym dialogiem nikt niczego nie załatwi, bo w kwestiach doktrynalnych różnice zawsze będą. Lepiej więc... po prostu wrócić do czego też ustępujący Papież namawiał.
No i słynne bractwo św. Piusa X, popularni "lefebryści". Tutaj sprawa nie jest rozwiązana do końca. Trzeba pamiętać, że Bractwo zasadniczo w kwestiach wiary nie różni się od reszty Kościoła niczym, punktem zapalnym jest jedynie podejście do Soboru Watykańskiego II, nawet nie całego, tylko praktycznej realizacji niektórych jego reform. I posłuszeństwa Stolicy Apostolskiej. Stąd status tej grupy nie jest uregulowany, choć trudno mówić o schizmie. Benedykt zdjął w geście dobrej woli ekskomunikę z Bractwa Piusa X, choć znów uwaga mediów poszła nie w tę stronę co trzeba. Skupiła się na biskupie Williamsonie, negującym Holocaust. Fakt, z niego też ekskomunika została zdjęta, lecz przecież nie za negację Holocaustu (co jest zawsze grzechem kłamstwa), ale za przynależność do FSSPX.
Trzecia sprawa to ukazanie ciągłości tradycji Kościoła, zachęcanie do korzystania z całego skarbca modlitw, obrzędów, szat i pieśni tak bliskich tylu pokoleniom chrześcijan. Ukoronowaniem było motu proprio "Summorum pontificum" zezwalające każdemu kapłanowi na swobodne sprawowanie Mszy świętej w klasycznym rycie rzymskim. Nie jest to żadne wstecznictwo, naprawdę polecam udział w takiej liturgii, jest ona wielkim duchowym przeżyciem.
Kto po Benedykcie? Jak zgodnie podkreślają komentatorzy, nie ma faworyta w rodzaju Pacellego, Montiniego czy właśnie Ratzingera. Ścierać będą się różne osie, bardziej konserwatywna i bardziej liberalna, europejska i reprezentująca "resztę świata", pokoleniowo starsza i młodsza. Dziennikarze publikują zresztą rozmaite listy "papabilich" dzieląc ich na frakcje, koterie, stronnictwa. A ja chciałbym po prostu by nowy Ojciec Święty był człowiekiem mądrym, przede wszystkim autentycznie wierzącym. Aby umiał pogodzić "ogień z wodą", sprawy kurialne z duszpasterskimi i kontynuował linię Ratzingera, Wojtyły i wcześniejszych wielkich Papieży, zwłaszcza moich ulubionych Piusa XII, Piusa X i Leona XIII. Zobaczymy! Ja dziękuję za wielki pontyfikat, beatyfikację JPII oraz wcześniej wymienione sprawy.
Polecam wszystkim kazanie księdza prałata Romana Kneblewskiego z Bydgoszczy:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz