Wybrałem się ostatnio na "Jeża Jerzego", animację zrealizowaną na podstawie komiksu Rafała Skarżyckiego i Tomasza Lwa Leśniaka. Na film poszedłem trochę z ciekawości, a trochę z sentymentu, w sumie znam Jerzego już od kilkunastu lat, czytałem jego przygody kiedy jeszcze ukazywały się w piśmie "Ślizg", a potem w osobnych komiksach.
Pierwsze pytanie, które można zadać brzmi z pewnością: "Czy JJ trzyma klimat oryginału?" Odpowiadam: trzyma. Zabrakło tego "Tytusowi, Romkowi i A'Tomkowi" ale Jerzy, rysowany w filmie dokładnie taką samą kreską jak w komiksie i tak samo się zachowujący zdaje w tym wypadku egzamin. Niech jednak fakt, że "Jeż Jerzy" jest filmem animowanym nie zmyli rodziców małoletnich latorośli. Nie brakuje w "Jerzym" bowiem scen dość mocnych i wulgaryzmów. Nigdy jednak nie są użyte one w sposób bezsensowny, odzwierciedlają po prostu język ulicy, używany przez dane subkultury - skinheadów, skejtów i innych.
Dodatkowo należy pochwalić autorów za świetny zmysł obserwacji. Postać polityka idącego do celu "po trupach" jest świetnym komentarzem na temat życia publicznego w Polsce w ostatnich latach. Także niezbyt rozgarnięci skini używający haseł w rodzaju tytułowego "Polska mistrzem Polski" to jedne z najbardziej wyrazistych postaci w filmie.
Oczywiście nie polecam "Jeża Jerzego" jeśli planujecie się wybrać całą rodziną na seans z gatunku kina familijnego. Cały problem z tym filmem jest taki, że pod całą tą przaśno - warszawską otoczką można odkryć całkiem sporo zagadnień wymagających głębszego pomyślunku. Ale by je dojrzeć, trzeba naprawdę orientować się w świecie kultury i polityki. Podobny mechanizm działa zresztą przy oglądaniu "South Parku" dla laika będącego tylko kreskówką dla dorosłych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz