Niniejszy blog w żaden sposób nie wyraża stanowiska jakiejkolwiek instytucji, partii, organizacji, a jedynie osobiste przemyślenia i poglądy autora. Nie jest też żadnym "oficjalnym blogiem", zrobiłem go po to by się dzielić z Wami wszystkim, co mnie interesuje. Życzę wszystkim miłego czytania!

wtorek, 28 lipca 2015

Cień Stalina nad Gori

    Z pomnika przed budynkiem spogląda groźnie na turystów wąsata twarz dyktatora, ze ścian zwisają czerwone sztandary a żołnierze na fotografiach maszerują w rytmie "Pożegnania Słowianki". Czy właśnie cofnęliśmy się w czasie? Poniekąd tak, Muzeum Stalina w Gori to miejsce gdzie twarzą w twarz spotykamy się z epoką kultu czerwonego satrapy i jego pełnych terroru rządów.





    Traktujcie drodzy państwo ten obiekt jako swoiste "muzeum o muzeum" - powiedział nasz przewodnik i miał rację, gdyż faktu istnienia Muzeum Stalina nie można dziś odbierać jako przejawu uwielbienia Gruzinów dla swojego bądź co bądź rodaka. Placówka istnieje raczej ku przestrodze. Została wybudowana w roku 1937, w 1953 przekształcona była w muzeum-pomnik ku czci i przez wiele lat się nie zmieniła, nie można liczyć na ekspozycję multimedialną - dodano w zasadzie tylko część poświęconą zbrodniom stalinowskim. Pamiętajmy, iż za czasów Stalina zostało zgładzonych nawet do kilkudziesięciu milionów ludzkich istnień - włączamy w to Wielki Głód na Ukrainie, Katyń, czystki w armii, karne kompanie wojskowe, łagry, budowę Kanału Białomorskiego itd. 







    Co zatem w muzeum zobaczymy? Dominuje materiał fotograficzny (część zdjęć na użytek propagandy poddano fotomontażowi), dokumentacja, portrety Stalina z różnych okresów jego życia oraz rozmaite dary które przywódca ZSRR otrzymywał w wiernopoddańczym hołdzie. Jedną z drewnianych płaskorzeźb podarowali na przykład członkowie Koła PZPR z odlewni w Pasłęku wraz z załogą fabryczną. Chińczycy sprezentowali Josifowi Dżugaszwili różnorakie wazy zaś Czechosłowacja - ozdobny akordeon. Wiele z tych prezentów to tak zwane "durnostojki" lub "zbieracze kurzu" - przyciski do papieru, figurki... Nic dziwnego że Stalin często z miejsca odsyłał je do muzeum. Szczególnie upiorne wrażenie robi sala z maską pośmiertną wodza ZSRR - masek tych na świecie znajduje się tylko dwanaście.







    Chyba najciekawszym obiektem jest opancerzony wagon którym Józef Stalin pojechał na konferencje Wielkiej Trójki do Jałty i Poczdamu. Natomiast pod specjalnym zadaszeniem znajduje się (podobno autentyczny) dom rodzinny dyktatora gdzie w dniu 10 XII 1878 r. przyszedł na świat przyszły komunistyczny oprawca - matką była Jekaterina z domu Geładze a ojcem wiecznie pijany szewc Wissarion Dżugaszwili. W drewnianym domku odtworzono wnętrza z czasów dzieciństwa Stalina.







   Po wyjściu z muzeum turyści mają mieszane uczucia. Niektórzy odczuwają niesmak ale sądzę, że miłośnicy historii odbierają odwiedziny w placówce jako ważną lekcję z której należy wyciągnąć wnioski. Historia wszak lubi się powtarzać. Czy niektóre ze stalinowskich metod nie są powtarzane przez współczesnych naśladowców generalissimusa? 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz