Niniejszy blog w żaden sposób nie wyraża stanowiska jakiejkolwiek instytucji, partii, organizacji, a jedynie osobiste przemyślenia i poglądy autora. Nie jest też żadnym "oficjalnym blogiem", zrobiłem go po to by się dzielić z Wami wszystkim, co mnie interesuje. Życzę wszystkim miłego czytania!

poniedziałek, 13 października 2014

Zbigniew Religa - mistrz motywacji

    Peany i zachwyty wznoszone nad filmem "Bogowie" nie milkną, podobnie jak gratulacje dla odtwórcy roli Zbigniewa Religi Tomasza Kota - oczywiście zgadzam się z recenzentami, film jest bardzo dobry, nie nudzi się ani na chwilę, natomiast w moim wpisie chciałbym skupić się na nieco innej warstwie niż fabuła i aktorstwo. Po prostu napisano o tym już tyle, że kolejna typowa recenzja nie wniesie niczego nowego.
    Dla mnie "Bogowie" w reżyserii Łukasza Palkowskiego są niesamowitą opowieścią motywacyjną. Powinno się zorganizować obowiązkowe seanse dla młodych ludzi wchodzących w dorosłe życie i doświadczających pierwszych porażek, zderzających się z rzeczywistością. Niestety współczesne czasy nie sprzyjają jednostkom wrażliwym, wraz z doświadczeniem krytyki ze strony współpracowników, przełożonych czy nawet obcych osób, wielu ambitnych ludzi rezygnuje z młodzieńczego idealizmu "równając w dół", robią wszystko by przypadkiem się nie wychylić.
    Zbigniewowi Relidze zmyto głowę nieraz, brutalnie wylewając na nią kubeł zimnej wody. Są w filmie sceny gdy sypią się na kardiochirurga gromy ze strony kolegów z Komisji Etyki Lekarskiej czy też tuzów świata medycyny. Kiedy kierownik kliniki puka się w czoło słysząc o planach związanych z rozpoczęciem programu przeszczepów. Kiedy przekazanie upragnionej dotacji na zabrzański ośrodek leczenia chorób serca zostaje nagle cofnięte. O tak, po czymś takim można poczuć się jak piłeczka odbijana od ściany czy mokra ścierka wykręcana przez wszystkich.
     Przyszły profesor i minister zdrowia wie jednak swoje - że życia nie przeżyją za nas inni i jeżeli cały czas będziemy szli za cudzymi "dobrymi radami" , w końcu poczujemy się jak pociągana za sznurki marionetka. I szuka możliwości, gdy wyrzucają go drzwiami - wchodzi oknem, nie wahając się podejmować niepopularnych decyzji. Momentami jest wręcz bezczelny, ale pod powłoką choleryka kryje się człowiek o gołębim sercu. Nawet gdy w przypływie gniewu zwalnia pracownika,  za kilka godzin przyjmuje go z powrotem. Jest sobą, mężczyzną ze słabościami, nałogami, wadami, ale to co wyróżnia go na tle innych to jasno wytyczone cele, przezwyciężanie sytuacji "bez wyjścia".
    Podczas oglądania filmu każdy może w Relidze znaleźć cząstkę siebie, bo każdy się myli, popełnia błędy i doznaje upokorzeń. Trzeba by chyba urodzić się milionerem, by mieć łatwe i wygodne życie, nienarażone na krytykę i to częstokroć bardzo krzywdzącą, nieuzasadnioną. Lekarz stąpa tu po polu minowym  - pamiętajmy, że dyskusja na temat transplantologii toczy się po dziś dzień, koncepcja "śmierci pnia mózgu" decydującej o zgonie człowieka bywa kwestionowana, granice naszego poznania się przesuwają, więc obciążenie psychiczne zawodu związane z wystawianiem na "ostrzał" polemistów jest znaczne. Rzecz jasna kardiochirurdzy to pewna elita, lecz reguła ma zasięg uniwersalny - kto pracuje z ludźmi, obraca się wśród nich, będzie siłą rzeczy "na celowniku" - od nas zależy czy pozwolimy sobie wejść na głowę lękom związanym z tym "co ludzie powiedzą".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz