Część I - Zakarpackie impresje
Nie jestem Andrzejem Stasiukiem, aby za pomocą tak sugestywnych jak w jego książkach opisów odmalować portrety krajów trochę „mniej znanej” Europy. Do nich niewątpliwie zalicza się Rumunia. Pomimo, że na zwiedzenie jej miałem tylko tydzień, postarałem się z tego czasu wycisnąć jak najwięcej. Szczególnie chodzi mi o mityczną Transylwanię, czy też – jak wolą hungarofile – Siedmiogród. Oczywiście przepisywanie (wklejanie) całych passusów z Wikipedii mija się z celem, jeśli ktoś jest spragniony wiedzy podręcznikowej, zapraszam tam, na specjalistyczne portale lub do książek. Po co po raz setny powielać coś na prywatnym blogu?
Jaka zatem jest Rumunia? Jakie są Karpaty i jaka Transylwania? Pełne kontrastów, przeciwieństw, które jednak przyciągają się i uzupełniają. Czyż monstrualna bryła gmachu parlamentu w Bukareszcie nie wygląda dość groteskowo w towarzystwie skromnych, odrapanych domków położonych kawałek dalej (w centrum miasta). Ta sama sprawa się ma z kapiącymi od złota cerkiewkami, monastyrami, a nade wszystko zamkami, które w Rumunii spotkać można na każdym kroku. Ale taka chyba mentalność ludzi Wschodu (Czy Rumuni już do nich należą? Do huntingtonowskiej „cywilizacji prawosławnej” z pewnością), dla których władza świecka czy sfera duchowa należy już do nieco innego, niemalże mistycznego świata. Stąd chyba obok prześlicznych zabytków zerowej klasy zdumiewa niebywała plątanina przewodów elektrycznych, bądź też dość obskurne kamienice. Mało wykształcona klasa średnia to cecha tego kraju, ale znów można dyskutować, czy to naprawdę o mentalność chodzi, czy też po prostu jest to spadek po poprzednim systemie.
Parlament w Bukareszcie i widok z tego gmachu
Z drugiej strony to już Unia! Ze wszystkimi swoimi wadami i zaletami. Z McDonaldami, bankami ze szkła i stali, nowoczesnymi drogami. Kraj szybko się modernizuje i tylko można pytać, czy to nie zabije, nie zniszczy jednej z ostatnich enklaw dzikiej przyrody i nieskażonej tradycji, życia takiego, jakie było przed wiekami. Na szczyty w okolicach Sinaia kursuje już kolej linowa, ale po górach tych chodzą wciąż jeszcze pasterze prowadzący stada owiec. Konne furmanki także widać dość często. Pytanie ile ich będzie za kolejne parę lat... Swoje zrobił także i Ceauşescu, rozstrzelany w 1989 r. dyktator pozostawił po sobie przecinającą Karpaty Szosę Transfogaraską i inne pomniki komunizmu, mające przyćmić swoim rozmachem kapitalistyczny Zachód.
Szosa Transfogaraska
Karpackie krajobrazy
W Rumunii piękna jest jej nieprzewidywalność i wielość spontanicznych wrażeń, których doświadczamy, odkrywając ten kraj. Postaram się w kolejnych notkach wyłuskać kilka perełek z kilkudniowej wyprawy i zachęcić czytelników do udania się do kraju Drakuli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz